czwartek, 13 grudnia 2018
Weronika i Wojtek
Pierwsze zdjęcia Weronice robiłem jeszcze w tamtym tysiącleciu, gdy zaopatrzony w zenita i radzieckie klisze pochłaniałem się w fotografii. Jakże miło było zobaczyć oprawione w ramkę zdjęcie małego cherubinka z lokami stojące w salonie już nie po sąsiedzku, ale w odległej Koprzywnicy. Powróciły wspomnienia, gdy spacerowałem z małym Bartkiem i o rok starszą Weroniką po osiedlu, miedzy blokami. Później biegałem przez ulicę na lody, a uderzanie w dzwonek było frajdą dla dzieciaków. Lata mijały, ale sąsiedzi do dzisiaj są sąsiadami. Choć dzielą nas kilometry, to uroczo było spotkać się w gronie starych znajomych, zobaczyć uśmiechniętego Piotrka, pożartować z Gośką. No i ten diabelski uśmiech Pani Młodej - nie zmienił się od dzieciństwa ;p
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Po raz kolejny mieliśmy przyjemność fotografować uroczystość I komunii świętej w kościele pw. Chrystusa Króla Jedynego Zbawiciela Świata w...
-
Z Basią i Kamilem pojechaliśmy na ślubną sesję do Łańcuta. Tam zastał nas piękny pałac, niestety częściowo w remoncie, c...
-
Z Justyną i Kubą niedługo po dniu ślubu pojechaliśmy w góry. Urok słowackich Tatr przysłoniły chmury, jednak spacer wokół Szczyrbskiego ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz